Menu

Początki ciąży są trudne… Tak wiele chciałabym Wam powiedzieć w tym wpisie, że sama nie wiem od czego zacząć. Chciałabym Was pocieszyć dodać otuchy, ponieważ wiem, jak wiele z Was jest skołowana na samym początku. Też tak miałam… Dlatego bardzo Was proszę, przeczytajcie ten wpis i jeżeli będziecie miały pytania to piszcie. Odpowiem na każde, jeżeli tylko będę znała odpowiedź. Jest to jeden z tych osobistych wpisów. Od czasu do czasu będę dla Was coś takiego publikować.

To od początku…


Nigdy nie przepadałam za dziećmi. Akceptowałam od zawsze tylko moją kuzynkę Wiktorię, której jestem matką chrzestną,
a która w tym roku skończyła 15 lat. Do innych dzieci nie miałam cierpliwości i generalnie mnie denerwowały. W związku
z tym broniłam się przed posiadaniem własnego. Oczywiście dochodziły do tego myśli: „Czy ja będę dobrą mamą?, „Czy ja
w ogóle umiem się dziećmi opiekować?” Być może to była jakaś wewnętrzna walka z własnym „ja”. Nie wiem, teraz mogę się tylko zastanawiać.
Już na studiach wykryto u mnie PCOS czyli zespół policystycznych jajników (w ostatnich czasach bardzo powszechne schorzenie, ale

o tym napiszę w kolejnym poście). Diagnoza była taka, że mogę mieć problemy z zajściem w ciążę albo
w ogóle nie będę mieć dzieci.
W każdym razie uważałam, że macierzyństwo nie jest dla mnie.

Beztroskie życie…

Od 16 lat żyliśmy tylko dla siebie, a od 2014 roku czyli roku, w którym wzięliśmy ślub już całkowicie. Wyjazdy, imprezy, nie związani czasem, spanie do południa, po prostu totalna beztroska. Zawsze się bałam, że to wszystko stracę, gdy zajdę
w ciążę. Z perspektywy czasu oceniam to jako totalne samolubstwo i próżniactwo.

Kolejny etap: Jestem w ciąży

W okolicach maja 2018 roku okazało się, że jestem w ciąży. Szczerze? Zaczęłam okropnie panikować. Michał – mój mąż się cieszył, a ja wyłam. Starsznie się bałam mówiąc do siebie, że ja totalnie nie znam się na dzieciach, na czymkolwiek co z nimi jest związane. Uwierzcie mi, też przez to przechodziłam. Tak samo się bałam, jestem straszną panikarą. W międzyczasie stwierdzono, że mam nadciśnienie ciążowe i tu zaczęły się schody. Wylądowałam w szpitalu, zmieniłam lekarza i powoli zaczęłam wychodzić na prostą. Da się wyjść na prostą przy zamotanym i trudnym starcie. Dobrze jest mieć przy sobie bliskie osoby: mąż, mama, przyjaciółka… Przede wszystkim dużo czytałam i nadal czytam. Korzystałam z rad i podpowiedzi. Na początku nie chciałam nawet wierzyć, że dobra położna to 95% sukcesu podczas porodu.

Moje rady na początek

Przede wszystkim czytajcie i korzystajcie z rad. Absolutnie nie musicie z każdej korzystać, ale chociaż wysłuchajcie.
Do macierzyństwa na pewno dobrze przygotuje Was fajna szkoła rodzenia. Poczytajcie opinie i zapiszcie się. Gdyby nie szkoła rodzenia, nie wiedziałabym połowy z tego co teraz wiem.
Popijajcie sobie meliskę. Dzieciątku nie zaszkodzi, wręcz pomoże, a Ty będziesz spokojniejsza.
Pamiętaj, że wszystko skończy się dobrze, cokolwiek by się nie działo.
Oczywiście teraz, kiedy Kostuś ma prawie dwa latka łatwo mi się mówi, ale wiedzcie, że moje początki naprawdę nie były łatwe.

A na koniec…

Pisząc ten post chciałam odrobinę Wam pomóc w tych trudnych początkach. Wiem, że niejedna z Was w ciąży ma ogromne obawy.
Z wszystkim sobie poradzicie. Teraz siebie nie poznaję. Rozmawiam z innymi mamami o dzieciach, mam masę cierpliwości i spokoju. Chociaż o ten spokój to trudno, bo wraz z narodzinami dziecka włącza się opcja „ciągłe martwienie się „. Przyzwyczajcie się do tego. Kolejne moje doświadczenia na każdym etapie będę opisywać w następnych wpisach.
Jeżeli będziecie miały jakiekolwiek pytania, możecie śmiało pisać!

Pozdrawiam Was serdecznie!
Ola – Crazyecogirl

O mnie


Witam Cię w moim zakręconym świecie, świecie widzianym oczami 30-latki. Blog to moja pasja, którą chcę się z Wami dzielić. Mam nadzieję, że Wam się tu spodoba i zostaniecie ze mną na dłużej.

FACEBOOK

WSPÓŁPRACA
KONTAKT
O BLOGU
O MNIE

Kategorie

Archiwum

Partnerzy